Forum Piraci Morza Czaszek Strona Główna Piraci Morza Czaszek
Bo najważniejsza jest wolność!
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Ukryty Port...

 
To forum jest zablokowane, nie możesz pisać dodawać ani zmieniać na nim czegokolwiek   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum Piraci Morza Czaszek Strona Główna -> Przygody
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Awruk
Krasomówca



Dołączył: 29 Cze 2006
Posty: 641
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: Czestochowa

PostWysłany: Pią 10:39, 28 Lip 2006    Temat postu: Ukryty Port...

Po dlugim dochodzeniu do siebie, Awruk w koncu opuscil Lazaret. Musial przeciez Go odalezc, obiecal to jej matce. - Ze te babska musza tak ryczec, nawet skale by rozckliwily - burknal do siebie.
Chlopiec, ktory przynosil mu zapasy dobr z Karczmy, opowiadal mu o jaskiniach, ktore odkryla Pani Kapitan i Nutrin. Chodzil czasem tam sie bawic i zwiedzac nowe rozgalezienia. Ostatni raz widzial go dwa dni temu, maly wspominal o jakims nowym rozgałęzieniu, ktore znalazl.
Szkoda, ze go uwazniej nie sluchalem - mruknal elf do siebie. Powolnym krokiem zmierzal w kierunku jednego z wejsc do jaskin. Przy pasie przypiety mial krotki miecz i sztylet, reszte rynsztunku zostawil w obozie w karczmie, gdyz na dobra sprawe jeszcze stalego lokum sobie nie urzadzil.
Lekkim ruchem rozmasowal zebra, wszystko go jeszcze bolalo...
Musze jak najszybciej dojsc do siebie... - syknal lekko z bolu, kolano rowniez dawalo sie we znaki - kto nie stoi na nogach, ten kleczy i szoruje poklad... . Taka wizja Awrukowi na pewno sie nie podobala.
Po polgodzinnym marszu dotarl do wejścia, ktore znajdowalo sie na zachod od Miasteczka Erat. Przy wejsciu lezal stos pochodni kupiony na wszelki wypadek, gdyby ktorys z piratow mial ochote pobladzic troche po labiryncie.
W samym tunelu przez wiekszosc drogi Awruk spotykal robotnikow, ktorzy powoli, aczkolwiek nieubłaganie, przystosowywali co wieksze pomieszczenia dla potrzeb Piratow - w koncu miala tu powstac nasza wielka twierdza.
Na chwile Awruk wrocil myslami do Lazaretu, probowal sobie przypomniec, o czym chlopak mu wspomnial...
Hmm... - podrapal sie po glowie - chyba wspominal cos o komnacie naszego klucznika... albo pomieszczeniu, ktore bylo niedaleko jego komnat. Trzeba bedzie to sprawdzic.
Awruk odpalil jedna z dwoch pochodni, ktora wzial z kupki przed wejsciem i pytajac sie o droge robotnikow powedrowal w kierunku miejsca zamieszkania Mmaadaga Cemfrida.
Do glownej komnaty prowadzilo pare kretych drog oznakowanych w umowny sposob przez Piratow, tak by tylko oni potrafili sie w nich odnalezc. Dla obcego mialy oznaczac one niekonczacy sie labirynt.
- Komnata Cemfrida byla chyba w drugiej niszy od glownej hali - Drow znowu przystanal na chwile - maly wspominal cos o jakiejs nastepnej niszy i korytarzu... - Elf zaklal szpetnie pod nosem - Gdybym tylko mniej żłopał tego miodu, a wiecej sluchal lobuza, moze bym mu zdazyl przetracic dupsko pasem i wybic glupie pomysly z glowy.
Po polgodzinnym spacerku platanina tuneli pirat w koncu dotarl do jednego z najwiekszych pomieszczen, jakie odkryto w jaskiniach. Bylo drugie z kolei co do wielkości, zaraz po jaskini ze slodkim jeziorkiem pod rynkiem miasteczka. Odchodzilo od niego osiem tunelikow, lacznie z tym, ktorym tutaj przybyl. Komnate, choc bardziej pasowalo by okreslenie hale, oswietlaly stumienie swiatla, ktore przedzieraly sie przez szczeliny sklepienia. Wiekszosc pomieszczenia wypelniona była grubymi na metr stalagnatami. W swietle slonecznym mienily sie bajkowymi barwami... kazdemu kto tu wszedl zapieralo dech w piersiach.
Plotki głosiły, ze miejsce to mialo byc glowna komnata w twierdzy pirackiej, choc decyzja byla skrzetnie ukrywana przez Pania Kapitan.
Elf otrzasnal sie po chwili zadumy, nie byl tutaj by zwiedzac i podziwiac... czas naglil. Chlopak po dwoch dniach, jesli jeszcze oczywiscie zyl, musial byc na skraju wyczerpania.
Awruk szybkim krokiem powedrowal w jedna z odnog, po paru minutach minal nisze, ktora zagospodarowal sobie klucznik. Skrecil w tunel w prawo, minal nastepne dwie niewielkie jaskinie, po czym dotarl do trzeciej, ciut wiekszej od pozostalych.
To chyba gdzies tutaj - elf rozejrzal sie niepewnie.
Cdn


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Awruk
Krasomówca



Dołączył: 29 Cze 2006
Posty: 641
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: Czestochowa

PostWysłany: Wto 11:32, 01 Sie 2006    Temat postu:

Wejscie do pieczarki bylo dosc ciasne. Polowe przejscia zaslanial sporej wielkosci glaz.
Sama jaskinia byla dosc pokaznych rozmiarow. Zaraz po wejsciu do groty, oczą elfa ukazaly sie dwa stalagnaty, smukle i piekne niczym odwieczni straznicy.
Elf powoli wszedl do srodka. Swiatlo pochodni rozswietlalo tylko nieduzy obszar pomieszczenia. Drow zdecydowal sie zaczac przeszukiwania od prawej strony powoli idac wzdloz sciany by nie przeoczyc zadnego wyjscia
Niestety jaskinia mimo paru wglebien, nie miala zadnej innej odnogi.
- Gdzie ten lobuz zniknal, przeciez nie mogl sie rozplynac w powietrzu - elf podrapal sie za uchem - dlalbym reke uciac sternikowi ze maly wspominal cos o tych kolumnach i glazie... to musi byc tutaj.
Awruk obszedl jaskinie jeszcze raz, uwaznie przygladajac sie sufitowi i podlodze. Pochodnia pirata powoli zaczynala przygasac...
- No tak, jeszcze tego mi brakowalo - burknal pod nosem - dobrze ze zabralem zapasowa.
Zdjal z plecow nieduza skorzana elfia sakwe, jedna z nielicznych pamiatek jaka mial z rodzimych stron. Wyciagnal z niej pochodnie, oraz po chwili namyslu przenny placek i manierke z rumem. Na pusty zaladek nic madrego sie nie wymysli. Po krotkim posilku, odpalil nowa pochodnie od starej. Niepotrzebne luczywo rzucil za siebie. Drewno poturlikalo sie po ziemi poczym w cos trafilo. Elf znieruchomial.
Albo mnie sluch myli albo trafilem w... - Nie dokonczyl mysli. Lepiej nie zapeszac.
Szybkim krokiem podszedl do glazu kolo wyjscia z groty, gdzie wyladowal wyrzucony przez niego przedmiot. Kolo glazu lezaly dwie wypalone pochodnie. Drow przyjrzal sie blizej nowemu znalezisku. Luczywo choc pokryte kurzem, uzywane bylo wzglednie niedawno.
Czyli to faktycznie gdzies tutaj - Pirat wzniosl pochodnie nad glaz ,oswietlajac sredniej wielkosci otwor. A niech mnie krasnolud scisnie, ten glaz zastawia jakies przejscie .
Jednym sprezystym skokiem elf znalazl sie na szczycie glazu. Spojrzal krytycznie na zastawione przejscie.
Z dolu wydawalo sie troche wieksze - skrzywil sie z niesmakiem - ale powinienem przecisnac swoje dupsko.
Elf zdjal sakwe, wrzucil do otworu, po czym sam sposcil sie na dol. Obliczenia Drowa jednak okazaly sie bledne. Tylek faktycznie przeszedl niestety barki juz utkwily. Pirat wyplul z siebie pare szpetnych przeklenstw ktore wyniosl z rodzinnych stron. Po paru minutach wiercenia sie wytezyl wszystkie swoje sily i podciagnal sie spowrotem na wieszcholek glazu.
Sapnol lekko z wysilku - No dobra, sprobujemy inaczej - powiedzial do siebie. - najwyzej spadne ta ten moj zakuty leb.
Tym razem polozyl sie bokiem. Pierwsze przelozyl rece wraz z pochodnia ktora trzymal. Przygarbil sie lekko i stekajac cicho przecisnal tlow. W pewnym momecie stracil zaczepienie i runal glowa w dol. Odruchowo wyciagnal rece przed siebie by zamortyzowac udezenie, wypuszczajac tym samym pochodnie z dloni.
Podloze po drugiej stronie glazu okazalo sie pochyle i sliskie. Pochodnia poturlikala sie w dol. Zaraz za nia podazal jej wlasciciel, ktory po paru pierwszych fikolkach przewrocil sie na plecy i staral sie bezkutecznie wyhamowac. Swiatlo pochodni coraz bardziej znikalo elfowi z oczu.
Nie moge jej stracic z oczu, bo zostane tutaj do konca mych dni - pomyslal panicznie elf - nie wydostane sie stad bez swiatla.
Podkulil nogi i poddal sie slizgowi. Po minucie dogonil staczajaca sie pochodnie ktora jakims cudem jeszcze nie zgasla. Chwycil ja w dlon, po czym z calych sil zaparl sie nogami. Zanim zdazyl wychamowac tunel skonczyl sie gwaltownie. Elf wykonal salto w powietrzu i jedynie dzieki swej nadludzkiej zwinnosci zdolal wyladowac na nogi po pas w wodzie.
Z niedowierzaniem patrzyl na plonaca wciaz pochodnie w jego reku...
- chyba ma dzisiaj fart - elf przelknal glosno sline - szkoda ze nie ma mnie w karczmie. Odrazu zagralbym w kosci i ogolocil chlopakow.
Rozejrzal sie zdezorjetowany. Pare metrow nad nim w scianie znajdowal sie otwor z ktorego wypadl. Zaraz obok niego unosila sie jego sakwa. Sufit oraz reszte scian spowijal mrok
Gdzie ja do cholery trafilem... - Awruk powtornie przelknal sline rozgladajac sie bezradnie.
Cdn


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Awruk
Krasomówca



Dołączył: 29 Cze 2006
Posty: 641
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: Czestochowa

PostWysłany: Pią 9:32, 04 Sie 2006    Temat postu:

Awruk chwile jeszcze stal zdziwiony. Zimna woda szybko jednak przywrocila trzezwe mysli. Gdzie ten maly gowniarz, niech ja go dorwe w swoje lapy a przez tydzien nie bedzie mogl usiasc na tylku. Najpierw jednak musze wiedziec gdzie mniej wiecej jestem...
Elf zaczerpnal troche wody, skosztowal jej poczym odrazu wyplul. Slona woda, musi byc tutaj jakies dojscie do morza. Raz jeszcze rozejrzal sie wokol siebie.Ciekawe jaka jest teraz pora dnia przemklo mu przez mysl. Spojrzal chwilke na pochodnie. No tak czemu na to wczesniej nie wpadlem. Szybko obliczyl ile mniej wiecej pali sie jedna pochodnia.
Czyli powinno sie niedlugo zaczac zmierzchac - elf podrapal sie za uchem
- Najpierw znajdz stad wyjscie pozniej sie zaczniesz martwic o kolacje powiedzial cicho do siebie. Lekki grymas przypominajacy usmiech pojawil sie na jego ustach. Bagatelizowanie i ironizowanie sytuacji sprawialy ze jego umysl zadko kiedy poddawal sie przygnebiajacym mysla.
Pirat postanowil trzymac sie blisko sciany. Ekspolracje zaczal od prawej strony, ale szybko zawrocil bo woda stawala sie coraz glebsza. Idac w druga strone dotarl do malej piaszczystej plazy.Gdzie niegdzie lezaly na niej wieksze skaly. Skierowal swe kroki wzdluz brzegu. Nagle dostrzegl za jednego z glazow wystajaca mala noge. Jednym susem znalazl sie przy chlopcu. Chlopak byl nieprzytomny. Wychudly i wycieczony lezal bez ruchu, jedynie delikatne ruchy klatki piersiowej swiadczyly o tym ze jeszcze zyje.
- Maly co z toba, ocknij sie - elf delikatnie potrzasnol dzieciakiem - Przyszla odsiecz, wstawaj, wynosimy sie stad.
Oczy chlopaka uchylily sie lekko, z gardla wydostal sie cichy jek. - Wiedzialem ze pan po mnie przyjdzie - wyszeptal cicho.
Elf poczul lekkie scisniecie w gardle.
- Nie gadaj glupot, oszczedzaj sily. - Elf wyciagnal manierke z woda z sakwy i podal chlopcu. - Masz pij, tylko nie wszystko na raz.
Chlopiec przyssal sie do manierki. Po zaspokojeniu pragnienia, elf podawal chlopcu po kawalek po kawlku placek by tamten sie nie zadlawil przypadkiem. Po posilku chlopiec zapadl znowu w sen. Drow powolil mu troche pospac, po godzinie znowu go obudzil.
Wstawaj - burknal - Odpoczywac bedziesz w domu, musimy sie stad wydostac. Widziales jakies wyjscie stad?
- Nie prze pana - odparl chlopiec - pochodnia mi zgasla, po ciemku tutaj dotarlem.
- hmm... - Pirat podrapal sie za uchem.
Chlopiec walczyl przez chwile w sobie, widac bylo ze chce cos powiedziec ale troche sie boi
- Co jest maly? - Drow spojrzal pytajaco na dzieciaka.
- Czasami wydawalo mi sie ze po drugiej stronie - chlopiec wskazal w strone wody - na roznej wysokosci widze male swiatelka. Ale pozniej one znikly prze pana.
Elf spojrzal w zadumie na wode. Po chwili podjal decyzje. Podal chlopcu pochodnie, rozebral sie i powoli zaczal wchodzic do wody.
- Niech mnie pan nie zostawia samego - glos chlopaka lekko drzal.
- Zaraz wracam, pilnuj pochodni.
Pirat zanurzyl sie w wodzie, powoli plyna przed siebie. W pewnym momecie wyczul ze niedaleko od niego jest skalna sciana.
Dziwne, dalbym uciac noge bosmanowi ze czuje lekki prad od sciany Awruk podplyna do sciany, wyciagna reke by jej dotknac. Ku jego niezmiernemu zdziwieniu zamiast litej skaly dotknal lodygi. - A niech mnie krasnolud scisnie, ta sciana jest cala z bluszczu. Grube to prawie na pol reki ale powinienem troche to przezedzic sztyletem. - Elf czym predzej poplyna do chlopca. Bez slowa wyjasnienia chwycil sztylet, polecial spowrotem do wody. Chlopiec patrzyl na wszystko z nieukrywanym strachem. Po dluzszej chwili Pirat wrocil spowrotem na plaze. Byl calkowicie wyczerpany, ale dziwny usmiech nie schodzil mu z twarzy.
- Chwila odpoczynku i wynosimy sie stad maly - powiedzial elf.
- Ale ja nie umiem plywac - odpral cicho chlopiec
Drow zakla szpetnie. Potarl czolo w zamysleniu.
- Dobra zlapiesz sie mnie za szyje i bedziesz machal nogami tyle wystarczy.
Po chwili obydwoje znikneli w ciemnych wodach jaskini.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Uthar
Administrator



Dołączył: 28 Cze 2006
Posty: 1684
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 13:27, 04 Sie 2006    Temat postu:

Fajne, krótkie opowaiadanie, ortografia poprawna. 300 sztuk za całosć ma zachęcic do dalszej twórczosci. CZekam na wiecej Razz

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
To forum jest zablokowane, nie możesz pisać dodawać ani zmieniać na nim czegokolwiek   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum Piraci Morza Czaszek Strona Główna -> Przygody Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Możesz pisać nowe tematy
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin